Forum Prawo i Sprawiedliwość Strona Główna Prawo i Sprawiedliwość
Forum członków oraz sympatyków PiS
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dokąd zmierzamy???
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Prawo i Sprawiedliwość Strona Główna -> Wydarzenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aerolit




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 7:19, 26 Wrz 2008    Temat postu:

Lisia walka z pamięcią
Nasz Dziennik, 2008-09-25
Felieton autonomiczny

Czy dojrzały człowiek, dziennikarz, może pisać i wygadywać brednie? Może, bo gazety drukują, a telewizja publiczna udostępnia antenę w najlepszym czasie. Do tego niezbyt oryginalnego stwierdzenia skłonił mnie tekst red. Tomasza Lisa "Budżet pamięci narodowej" zamieszczony w dzienniku "Polska". Oto próbka tego, co pisze Lis:
"... ja bym ów IPN skasował całkowicie. W imię wolności badań i słowa. Niech sobie panowie Cenckiewicz i Gontarczyk piszą swoją PIS-torię, ale niby dlaczego mam za to płacić z własnej kieszeni. Dlaczego mam być sponsorem tej wolności badań, która sprawia, że czarne nazywane jest białym i odwrotnie. Wolność badań, która sprawia, że bohatera Polski nazywa się kapusiem? W d... mam taką wolność. Wolność słowa? Droga jest memu sercu. Ale nie jestem za wolnością słowa i gestu, która pozwala bohatera Polski wybuczeć na cmentarzu w rocznicę Powstania Warszawskiego".
W rozumowaniu T. Lisa brakuje podstawowej logiki, zwykłego sensu, a wysuwane w jego publikacjach wnioski są, po pierwsze, anachroniczne, a po drugie, stają się coraz bardziej niebezpieczne. Bardzo bliskie typowym totalitarnym poglądom.
Jeżeli Tomasz Lis parę zdań wcześniej pisze, że "życie nie jest czarno-białe, że rozgrywa się raczej w sferze szarej, w strefie, gdzie moralna jednoznaczność często nie ma wstępu", i że te wnioski są dla niego "prostą życiową obserwacją", to nie powinny go dziwić zjawiska odkrywania prawdy historycznej, która powoduje, że na kolor biały nakłada się kolor czarny, co, jak wiadomo, daje odcień szarości. Nie powinno go też dziwić nazywanie raz "bohaterem", a raz "kapusiem" osoby, która dokonała wielu rzeczy dobrych, ale również krzywdziła zwykłych niewinnych ludzi, przez co być może nie zasłużyła na to, by stać na cokole pamięci narodowej. A więc redaktorze Lis, życie jest czy nie jest czarno-białe? Czy "bohater" może, czy nie może być równocześnie "kapusiem"? Gdzie tu jest prosta logika?
A teraz kwestie merytoryczne.
Doktorzy historii Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w swojej pracy "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do historii" nigdzie nie nazwali "bohatera Polski" kapusiem. Tak więc Tomasz Lis tendencyjnie kłamie i oczernia Bogu ducha winnych ludzi. Obaj autorzy bowiem wielokrotnie podkreślali, tak w książce, jak i w publicznych wypowiedziach, liczne zasługi Lecha Wałęsy.
Zebrani w rocznicę Powstania Warszawskiego sędziwi akowcy mieli prawo wyrazić swoją dezaprobatę dla "bohatera Polski". To oni, ich pokolenie z bronią w ręku walczyło o wolną Polskę. Zatem oni najlepiej wiedzą, co znaczy wolność, także wolność "słowa i gestu". Redaktor Tomasz Lis nie ma prawa pouczać ich, jak mają postępować. Nie ma prawa oceniać ich "buczenia", bo jest nikim w porównaniu do tych właśnie ludzi. A jego, czyli Tomasza Lisa "bohater Polski" powinien słuchać przede wszystkim powstańców warszawskich i im dziękować za to, że się nie złamali w obliczu wroga. Mógłby się ich zapytać, co im się nie podobało w III RP i dlaczego wyrażali swoją dezaprobatę. Niestety, ten "bohater Polski" woli słuchać Jaruzelskiego i głosić wszem i wobec, że sam obalił komunizm. Swego czasu ten "bohater Polski" walczył o utrzymanie wysokich esbeckich emerytur, a o emeryturach akowców i powstańców warszawskich zapomniał.
Jest rzeczą niewyobrażalną, aby w Polsce międzywojennej, w II RP pojawił się choć głos krytyki wobec weteranów Powstań Śląskich czy Powstania Styczniowego. Otoczeni byli oni powszechnym szacunkiem, wręcz kultem.
Tymczasem Lis odmawia powstańcom warszawskim "prawa do gestu i słowa", czyli prawa do wolności, bo jego "bohater" został "wybuczany".
Ale na tym nie koniec rozpaczliwych, godnych pożałowania "myśli" T. Lisa. Pisze: "Jestem zwolennikiem cenzury, jeśli miałaby ona zablokować dostęp do Internetu swołoczy, która opluwa wielkiego Polaka, który dopiero co zginął w wypadku samochodowym. Bo wolność jest warta wszelkich ofiar, ale niewiele są warci ludzie, którzy opluwają najlepszych z najlepszych. Trudno jest myśleć z szacunkiem o narodzie, w którym gnojony jest każdy, kto w każdym innym kraju miałby zapewniony szacunek rodaków. Czy zasługujemy na szacunek, jeśli sami siebie nie potrafimy szanować? Instytut Podjudzania Narodowego powinien przestać istnieć. Obcięcie jego budżetu to niezasłużenie niska kara".
Co do blokady internetu i cenzury, to red. Lis myśli tak samo jak przywódcy chińscy. W Chinach, zresztą nie tylko, blokuje się internet, są tam także obozy koncentracyjne.
A słowo "swołocz" nie jest polskie, ale rosyjskie. "Swołocz" to określenie charakteryzujące "ludzi budzących odrazę". "Swołocz" to język rasizmu. Właśnie tam, gdzie panował rasizm i faszyzm, istniał kult nieomylnego wodza, którego bezgranicznie należało szanować, którego nie wolno było "opluwać" i "gnoić", na którego nie można było "buczeć". Polska, kiedy rządziła się sama, miała inne tradycje. Nie tak łatwo, nie tak szybko ogłaszano u nas kogoś bohaterem. To dlatego nie było u nas dyktatur i kultu jednostki, a ograniczenia wolności słowa, sumienia, wyznania nie mogły się długo utrzymywać. Najwyraźniej prawdziwą wolność red. Lis ma, jak pisze, w "d...".
Nazywanie IPN "Instytutem Podjudzania Narodowego" i żądanie jego likwidacji jest atakiem na instytucje wolnego Narodu, który odzyskał wreszcie prawo do oceny własnej historii.

Wojciech Reszczyński


Autor jest wicedyrektorem Informacyjnej Agencji Radiowej PR.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aerolit




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:33, 22 Paź 2008    Temat postu:

Współcześni ideolodzy postawili na rozproszenie POLSKIEGO DUCHA NARODOWEGO, na jego unicestwienie. Dawniej istniejące więzi duchowe w ramach narodowej wspólnoty zastępowane są coraz nachalniej przez wątłej jakości więzami emocjonalnymi i intelektualnymi, generowanymi w mediach i w wyniku tych socjotechnicznych zabiegów powstaje powoli twór nadal zwany narodem, ale świadomy jedynie swoich biologicznych i tylko biologicznych korzeni. W dodatku nadmiernie rozintelektualizowany w obszarach absurdu, które to obszary są generowane w mediach, jak np. czy prezydent to i tamto, a Doda to...., itp.

W obszarze polityki zapanował cynizm i ironia, i to jednych zniechęca do niej, a innych zwija zamiast rozwijać.

Dzieci i młodzież konsekwentnie wyprowadza się z obszarów narodowej kultury, tradycji i pamięci. Całkowicie i zdecydowanie podcina się młodym ich narodowe korzenie.
Reasumując naród bezwzględnie i systematycznie odzierany jest z tej najbardziej spajającej go warstwy, warstwy duchowej. Inaczej mówiąc naród nasz odzierany jest z tego co go przez wieki cementowało, odzierany jest z duchowego „lepiszcza”.

Każdy z nas ma rodzinę. Naród to również nasza wielka wspólna rodzina.

Nikt z nas nie da sobie wmówić, że nasza miłość do rodziny, żony, męża, rodziców, dzieci, nie pozwala nam zawierać przyjaźni z innymi ludźmi i że jest przeszkodą w kontaktach z innymi. Że inni w nas widzą przez to oszołomów i ciemniaków.

Ale nasza zdolność do refleksji już nie zawsze jest w stanie sobie poradzić z sugestią ideologów lewackich i ich speców od prania mózgów, ze stwierdzeniem, że miłość do Ojczyzny, to cholerna zaściankowość i przeszkoda w byciu otwartym na innych ludzi, zwłaszcza na tych którzy nie są Polakami. Że nie będziemy mogli być przez to obywatelami świata, Europy, czy czego tam jeszcze tkwiąc, w swoim patriotyzmie.
Znam wielu, którzy zaskoczyli w takim trybie postrzegania rzeczy, rzeczy których niestety nie rozumieją.

A jaka z tego wynika konkluzja?

To my jesteśmy nowoczesnymi ludźmi, którzy szanują nie tylko innych, ale i siebie i swoje korzenie społeczno – kulturowe. Ludźmi szanującymi swoje rodziny, swój naród z całą jego historią i kulturą, i jesteśmy ludźmi szanującymi wszystkich tych, którzy żyją w pokoju na naszym świecie niezależnie od ich narodowości.

Natomiast ludzie, którzy negują narodowe więzi i potrzebę ich ciągłego odtwarzania w kolejnych pokoleniach, i głoszą publicznie te swoje nihilizmy, albo się do nich stosują, są po prostu ciemnogrodem, i są oszołomami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aerolit




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:49, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Tombakowa wolność

Znalazłem się w środku dziwnego kraju. Podobno jest wolny od okrągłostołowych lat i jako jego obywatele możemy BYĆ U SIEBIE I BRAĆ SPRAWY W SWOJE RĘCE. Podobno. Ale zadaję sobie pytanie: czy tak jest naprawdę, czy nie oszukujemy się nadal? Czy istotnie jesteśmy u siebie i co ten frazes dla nas oznacza?

Mamy swobodę, suwerenność, oraz inne demokratyczne rekwizyty; tak mówią dokumenty stworzone przez apologetów bezruchu i kontynuacji pozorów, tak głoszą fasadowe bzdury zmajstrowane przez ludzi, którym nigdy nie zależało na dobru Polski, ale na dobru swojej kieszonki. Mamy namiastkę swobody, ale jeszcze nie jesteśmy wolni.

Co prawda pozbyliśmy się okupantów zewnętrznych, ale dalej wegetujemy pod okupacją sporządzoną dobrowolnie. Pod ciężarem niewolniczych nawyków. Tym razem jest to okupacja sprokurowana osobiście, na własne żądanie, gdyż tym razem podbiliśmy sami siebie i sami siebie okupujemy.

*

W jakimś tekście napisałem, że skradziono nam duszę. Przyszedł wreszcie czas, by powiedzieć, kto tego dokonał oraz kiedy to nastąpiło. Nie wdając się w zbędne gdakania stwierdzić trzeba, że duszę utraciliśmy razem z utratą państwa.

Od tej pory byliśmy niewolnikami. Pracowaliśmy nie dla siebie, ale dla zaborcy. Zaborca łupił, grabił, nierzadko gwałcił, zabijał, lub pędził na Sybir. Zaborca był u siebie, my u niego. Zaborcy pokazać, gdzie jego miejsce, okraść go, choć tak zemścić się na nim za naszą bezsilność, było naszą odpowiedzią na bezprawie. To był patriotyczny obowiązek. Jak u Mickiewicza: gwałt niech się gwałtem odciska.

Dzisiaj niewolnictwo żyje w nas, w naszej mentalności, w naszym wewnętrznym, codziennym poczuciu. Ludwik XIV mawiał: PAŃSTWO, TO JA. Ludzie pozostający przez stulecia pod cudzym butem i knutem, odwykli od narodowego myślenia, rozproszeni i pogubieni, mówią: PAŃSTWO, TO NIE MY.

I faktycznie: przez tyle lat, od Powstania, do Powstania, od tragedii do tragedii, szliśmy do Niepodległości, a gdy wreszcie jest, jak gdyby nigdy nic, okradamy się nadal, jakbyśmy nadal byli pod zaborami i gaworzymy stale o tym, kto pierwszy dał plamę, magister Grandziarz, czy profesor Zbuk.

*

Państwo, to kto? Kto się utożsamia z państwem wydanym na pośmiewisko, na kpinkowania i dworowania, kto utożsamia się z brygadą kmiotów, z ludźmi mizernego kalibru, z ludźmi ziejącymi nienawiścią i sztachetowym rozumkiem, kto się poczuwa do więzi z państwem o wielkich ambicjach, kto wie, co to patriotyzm, ten prawdziwy, wywodzący się z miłości do kraju, do Ojczyzny, a nie patriotyzm dęty, łzawy, farmazoński i bajerancki?

Ps.

Charakterystyczną cechą obalonego systemu było kłamstwo. Już w cynicznej nazwie: Polska Rzeczpospolita Ludowa, zawarto trzy nieprawdy. Polska nie była tym krajem, o którego niepodległość walczyli nasi przodkowie. Jak inne, wcielone do sowieckiego systemu niesprawiedliwości społecznej, była krajem podbitym. Nie należała do republik, ponieważ ta forma państwa powstaje w wyniku wolnych wyborów, a wybory stanowiły fikcję. Nie miała nic wspólnego z ludem, gdyż lud traktowano instrumentalnie.

W zależności od politycznych i ekonomicznych potrzeb, władza albo nadawała ziemię (reforma rolna), albo ją odbierała, organizując groteskowe latyfundia zwane Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi, a chłop nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Do chwili rozpadu obozu przyjaciół miłujących pokój, nasz kraj nie był państwem demokratycznym, prawo zaś nie służyło ochronie interesów społeczeństwa, lecz politycznym interesom grupy sprawującej władzę.

Bez uprzedzenia i pardonu, transformacyjny żulik wdziera się w każdą szczelinę naszej rzeczywistości; atakuje i sadowi się w niej, rozdyma ją i sprawia, że zaczynamy się na nią godzić w imię demokracji. Z czasem przestaje nam zawadzać, bruździć, zaczynamy go na swój sposób lubić, dostrzegać, że coś w sobie ma, z czasem, przyzwyczajeni do jego matactw, zaczynamy dziwić się, jak nam udało się wyżyć bez jego krętactwa, zaczynamy uważać go za męża naszej opatrzności, twierdzić, że jest opoką, podstawą naszej wywalczonej, tombakowej wolności.

Głosujemy na niego, wybieramy go, patrzymy, jak jego partia rośnie w butę i dostatek, lecz widzimy to wszystko z perspektywy rynsztoka.

Źle pojęta demokracja, to wychowanie w pazernym kulcie szmalu, to edukacyjne bajdurzenia pod adresem młodzieży, to szmaciane gadki traktujące o tym, jak zdobyć KASĘ i z kim opłaca się pójść w szemrane interesy. Demokracja w polskiej wersji spacyfikowała światłym ludziom resztki rozumu, pozwoliła dewastować cmentarze, propagować makabrę, szerzyć sekciarstwo, rozwijać podziały społeczne, DULSZCZYZNĘ, korupcję i wtórny analfabetyzm.

Wyroki w sprawach cywilnych i karnych nadal są orzekane w tempie cokolwiek ślamazarnym. Nasze prawne przyzwolenie na bezprawne zidiocenie zaowocowało dawaniem bandytom kary w zawieszeniu, stwarzaniem im komfortowych warunków garowania w bezktratowych gabinetach biologicznej odnowy, a uczciwym i niepyskatym - dawaniem po łapach i życiem w rezydencji pod mostem, w kanale, na dworcu.

Coraz częstszym zjawiskiem jest przemoc. Ujawniają się i potęgują zjawiska brutalizacji życia. Drzewiej nic się nikomu nie opłacało, z góry wiadomo było, że ryzyko przekracza zysk, teraz opłaca się nawet plajta, teraz powiada się, że im gorzej, tym świetniej.

Niegdyś albo się było porządnym, albo łajzą. Dzisiaj porządnym można być na sejmowej sali, a wychodząc za jej próg, paserem; teraz można uchodzić za pobożnego człowieka podczas mszy, a gdy w kościele pusto, być szelmą łupiącym skarbonki. Niegdyś łachudra nie miał spokojnego życia, bo społeczne pręgierze wyzwalały z niego - skrupuły. Pięć razy się zastanowił, zanim raz popadł w świadomą kolizję z prawem i naraził się na społeczną izolację. Dzisiaj nie musi chować się przed cechowaniem pleców i obcinaniem uszu, ponieważ bezpośrednio po łajdactwie idzie na proszony raut, przybijają mu piątkę, gawędzą z nim, a on, po wpłaceniu kaucji za grzech, pędzi na swój odczyt o etyce i jest niebywale zdumiony faktem, że nie wolno mu być kanalią, że musi być nią po cichutku, bez należnego rozgłosu. Niczego się nie obawia, gdyż sądzi, że skoro nie ma winy i kary za nią, to i zbrodni także nie ma.

Doliniarz, którego przyłapano na zalotach do cudzej portmonetki i którego Policja goni przez pół miasta, nie idzie odsiadywać swojej niewinności, ale, śmiejąc się z sądu, krokiem dumnym i obrażonym, wraca po ukryty w krzakach, zwędzony portfel i domaga się od nas odszkodowania i przeprosin za szykany. Snajper walący z fuzji do przechodniów jest zaszokowany, gdy słyszy, że kropić do ludzi jest niegrzecznie. Bandyta idzie do pudła na zdrowotny urlop, by odpocząć przed kolejnym zabójstwem. Za bycie prymusem w pierdlu, czyli - Wzorowym Kryminalistą, wychodzi na przepustkę i szlachtuje następną ofiarę.

Ps. 2

Otacza nas szablon, rutyna i banał. Po drodze do wolności, zgubiliśmy duszę. Przebywamy w nerwowej kotłowaninie sprzecznych pragnień, na rozdrożu, pomiędzy pracą, a zdobywaniem mamony na papu, między wyniszczającą pogonią za pieniędzmi, a troską o rodzinę. Żyjemy w światopoglądowym zapętleniu. Tupet, bezczelność, stalowe łokcie, sprężysty grzbiet i dyspozycyjne przekonania, są to cechy umożliwiające nam istnienie. Delikatność, subtelność, honor, są to pojęcia zabytkowe, odległe od skrzeczącej rzeczywistości, więc po wielu trudach związanych z likwidacją ustrojowej nędzy, powróciliśmy do punktu wyjścia i mamy teraz NI TO NI SIO, więc odpoczywamy od myślenia, od minimalnego zainteresowania się tym, co winno pasjonować nas naprawdę, od pytania, czym żyjemy, co nas gnębi.

A zapowiadało się nieźle. Osowiałe społeczeństwo zerwało z apatią, roznosił je optymizm, entuzjazm, poczuło swoją moc i zawładnęła nim powszechna życzliwość. Zanosiło się na raj. Raj spełnionych oczekiwań. Nie na biedę, bezrobocie, wyzysk i strach przed utratą pracy. Każdy miał szczęście w plecaku i od niego zależała przyszłość. Każdy czuł się wolny, miał cel, perspektywy, nadzieję, był u siebie i wszystkim się zdawało, że tak będzie już zawsze. Że na zawsze zapanowała mądrość, równość, sprawiedliwość, że nie może być inaczej.

Po wielu latach emocjonalnej zgagi, czkawek i politycznych palpitacji, po przerwie na gospodarcze drgawki, na upiorną renowację zgliszcz, nastały cepy ZMODYFIKOWANE: uzdrowiciele, wizjonerzy, obłudne kołki ze zdelegalizowanej partii przemieszane z cepami kompromisowej transformacji. Kołki te zabrały się za wyjaśnianie rzeczy oczywistych, i, nie bawiąc się w odcedzanie prawdy od fałszu, hurtem, do korzeni, do fundamentów, poniszczyły, rozwaliły, zohydziły, obśmiały wszystko, co przedtem było dla nich słuszne i niezbywalne, a teraz było zanadto czerwone i, kojarzyło się źle. Cepy te, nie bawiąc się w subtelność, mając w głębokim poważaniu nasze narodowe nadzieje i oczekiwania, wprowadziły stan wojenny rozpieprzając ludzkie więzi i masowy ruch.

Wróciła więc apatia, lęk, zniechęcenie. I znowu nikomu się nic nie chciało. Znowu byliśmy obojętnymi kibicami zaprzepaszczonych marzeń…
Uderzmy się we własne piersi: Do spółki z reformatorami z przeceny, wyprodukowaliśmy sobie ten pasztet. Powodem obecnego stanu rzeczy jest brak odpowiedzialności za cokolwiek. Wszechobecna pogarda dla Człowieka i przyzwolenie na nią. Winna jest nasza bezmyślna zgoda na wypaczenie pojęć takich, jak tolerancja, demokracja, prawo.

Ps.3

Pod względem geograficznym rozeznaję się dobrze. Natomiast pod względem umiejscowienia w czasie, kłopotów mam sporo. Zwłaszcza z określeniem epoki, trudności mam niewyobrażalne. Więc mam bezustanny kociokwik w ogłupiałej głowie.

Niby orientuję się, że mamy XXI wiek, wiek bicia piany i krótkich kołder. Bezradnego rozkładania rąk, oracji, krygacji i deklaracji. Postępujących ograniczeń i politycznych drgawek. Dobrego Rządu Przypuszczalnych Fachowców. Swawolnych profesjonalistów od dłubania w nosie. Że mamy wiek zażartych rozmów o niczym, że od PRZESZŁO stu lat mamy okres przejściowy, a demagogiczna mysz wciąż rodzi konkretnego potworka nazywanego KOALICJĄ. Lecz co wynika z tej mojej żałosnej wiedzy?

Gdy mnie zapytać o datę, to "posiadam wiedzę" o tym, że jest środa, mamy godzinę piątą wieczorem, że słońce wzeszło o którejś tam, a ciśnienie znowu jest niskie i opadów brak. Ale gdy mam odpowiedzieć, jaki jest teraz okres historyczny, z mety czuję się niemrawo i zaczynam dukać emocjonalne zdania z dużą ilością niecenzuralnych słów.

Sądząc po tym, co się z nami dzieje, w czym uczestniczymy, jestem we wczesnym średniowieczu. Albo w późnej starożytności. Ale nie w Grecji! Raczej w Barbarii; starożytność, w której żyję, lokalizuje się nie tam, gdzie powstawała Demokracja.

Z wyśnionej solidarności uszło powietrze. Zostały z niej tylko gadgety: rozczulająca nazwa, goły mit i sznur z „Wesela".

Marek Jastrząb


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aerolit




Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:14, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Szpagat ideowy, którego będzie musiała dokonać, jest godny podziwu”

Paweł Lickiewicz: Jak pan ocenia start kampanii wyborczej do PE w wykonaniu od niedawna pańskiej partii?

Marek Migalski: Bardzo wysoko oceniam przemówienie prezesa Kaczyńskiego podczas ostatniego Komitetu Politycznego. Pokazało ono, o co będzie chodziło PiS w tych wyborach - o obronę naszych interesów i o walkę dla Polski.

P.L.: Inne partie deklarują to samo...

M.M.: Platforma uległa ułudzie, że UE jest arkadyjsko-bukoliczno-sielankowym piciem sobie z dzióbków i wzajemnym obdarowywaniem się fruktami. Zapomniała o tym, że o te frukta trzeba powalczyć. W tym PiS moe być najlepszy, ponieważ potrafi dobijać się o swoje. To, że działacze PO tak haniebnie głosowali przeciwko ustanowieniu dnia, któremu patronowałby rotmistrz Witold Pilecki, wskazuje, że w sprawach ważnych dla Polaków wybierają dyscyplinę partyjną i głosowanie zgodne z wolą wielkich tego świata.

P.L.: PiS ma alternatywny plan?

M.M.: My Polacy, w PE mamy być reprezentantami Polski - i to bardzo mocno podkreślał prezes Kaczyński. Chodzi o Europę, ale przede wszystkim - o Polskę w Europie. O ile członek Komisji Europejskiej składa ślubowanie, że będzie się kierować interesem Unii, o tyle europarlamentarzyści mają obowiązek walczyć o sprawy kraju, z którego pochodzą. Podkreślenie tego elementu w wystąpieniu prezesa PiS jest bardzo istotne.

P.L.: Telewizyjny spot PiS jest bardzo ostry...

M.M.: Pokazuje on, że PO jest w wielu sprawach niewiarygodna i pełna hipokryzji. W ten sposób możemy powiedzieć o tym obliczu Platformy. Bynajmniej nie twierdzę, że to jest jej jedyne oblicze - ma też oblicza sensowne, rzetelne, po prostu fajne: nie odmawiam jej działaczom patriotyzmu. Odnoszę jednak wrażenie, że w odbiorze społecznym może się kojarzyć jako partia, która nie potrafi sobie poradzić z patologiami społecznymi. Świadczyć o tym może chociażby przypadek nepotyzmu ujawniony w odniesieniu do przewodniczącego klubu parlamentarnego PO, Zbigniewa Chlebowskiego. Choć wydawało się, że po aferze z senatorem Misiakiem i z wicepremierem Pawlakiem to zjawisko zostało dostatecznie mocno napiętnowane. Ten spot pokazuje potencjalnym wyborcom PO - którzy przecież mogą być też naszymi wyborcami - że wartościowszym wyborem jest zagłosowanie na PiS.

P.L.: PO może liczyć na pozyskanie wyborców z wielu środowisk - ich kandydaci reprezentują szerokie spectrum poglądów...

M.M.: W PE zasiada się według frakcji. Prezes Kaczyński zapowiedział, co mnie bardzo ucieszyło, że będziemy tworzyć silną frakcję konserwatywną razem z brytyjskimi torysami i partią ODS Mirka Topolanka. Będzie to wyraziste i spójne. Mam pytanie: pani Huebner była w PZPR, o czym zapomina, gdy mówi, że nigdy nie należała do żadnej partii, w dwudziestoleciu wolnej Polski związała się z lewicą, a teraz ma zasiadać w grupie chadeckoludowej - jak ona się w tym odnajdzie? Szpagat ideowy, którego będzie musiała dokonać, jest godny podziwu. Mam wrażenie, że wyborcy Platformy mogą się czuć rozczarowani, gdyż głosując na Krzaklewskiego, wybiorą Huebner - i odwrotnie. Głosowanie na Platformę jest jak randka w ciemno.

P.L.: A przeciwnicy z lewej strony?

M.M.: Oni się nie będą liczyć. Od prawie pięciu lat spór toczy się między PiS i PO. Nastroje większości społeczeństwa są centroprawicowe, dodatkowo lewica jest podzielona - nie wystawiła jednej listy i głosy jej wyborców rozproszą się. Jako przeciwnik polityczny lewicy powinienem się z tego cieszyć, ale dobrze by było, gdyby w Polsce była sensowna lewica, która mogłaby stanowić alternatywę dla tych wyborców o poglądach lewicowych, którzy na inne partie głosują tylko z musu albo zostają w domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Prawo i Sprawiedliwość Strona Główna -> Wydarzenia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin